Czy ewidencja czasy pracy może sprowadzić śledczych na zły trop i morderca, który okazuje się finalnie być seryjnym mordercą może na pewnych etapach śledztwa uniknąć podejrzeń ze strony milicjantów? Co w ogóle ma ewidencja czasu pracy do dawnych zbrodni Joachima Knychały okrzykniętego Wampirem z Bytomia (nie mylcie z Wampirem z Bytowa, bo nim jest Leszek Pękalski, który działał ładnych pare lat później niż Knychała i na innym ternie) albo Frankensteinem. Otóż okazuje się, że ewidencja czasu pracy może nawet kryć seryjnego mordercę i tak było właśnie w przypadku Knychały.
Po tym jak Śląsk myślał, że odetchnie z ulgą i oczyści się z przestępstw na tle seksualnym, ponieważ aresztowano Zdzisława Marchwickiego okrzykniętego Wampirem z Zagłębia (po latach badacze tejże sprawy wskazują, że był on najprawdopodobniej niewinny), na arenę zbrodni wkroczył Joachim Knychała, który nawet inspirował się Wampirem z Zagłębia, był nawet na jednym terminie rozprawy.
Joachim Knychała rozpoczął swoją zabójczą serię w 1974 roku. Jego zbrodnie były łudząco podobne do czynów Wampira z Zagłębia. Atakował on kobiety w okolicach linii tramwajowej nr 6 między innymi w Piekarach Śląskich, Bytomiu oraz Chorzowie, zabił ich 5, nie wszystkie jego ataki były skuteczne, ponieważ niektóre ofiary je przeżyły. Wpadł z uwagi na zabójstwo swojej szwagierki, która była w ciąży. W trakcie zeznań okazało się, że przebieg zdarzenia, które opisuje nijak ma się do obrażeń kobiety na dodatek w toku przesłuchania wyszło, że dość dużo wie o innym zabójstwach kobiet w okolicy. Jednak Knychała był wcześniej na liście podejrzewanych (nie podejrzanych, bo wtedy żadne zarzuty nie zostały mu przedstawione), ale przed odkryciem jego działalności “uratowała” go ewidencja czasu pracy. Stał się podejrzewany o serię morderstw we wrześniu 1979 r. Został nawet rozpoznany przez jedną z napadniętych kobiet, która przeżyła. Ale miał alibi, ponieważ w czasie napadów widniał na ewidencji czasu pracy w kopalni Andaluzja. Jak to możliwe? Knychała bardzo często brał nadgodziny, był cieślą na kopalni i aktywistą ZSM. W kopalni niezgodnie z prawem rozliczali czas pracy, albowiem jak Knychała ze swoich godzin uzbierał taką sumę, aby pokrywała się z całym dniem roboczym dostawał wtedy wolne za nadgodziny, a sztygar wpisywał i tak jego obecność w ewidencji (tzw. dniówka sztygarska). Milicjanci oczywiście o tym nie wiedzieli, bo skąd. Dlatego też w 1979 roku oddalił od siebie podejrzenia.
Jak jest obecnie?
Zgodnie z art. 149 § 1 kodeksu pracy na pracodawcy ciąży obowiązek prowadzenia ewidencji czasu pracy pracownika do celów prawidłowego ustalenia jego wynagrodzenia i innych świadczeń związanych z pracą. Zgodnie z § 6 rozporządzenia w sprawie dokumentacji pracowniczej w ewidencji musi zostać umieszczona między innymi godzina rozpoczęcia pracy i jej zakończania oraz liczba godzin przepracowana. Z tego obowiązku, ale nie z obowiązku prowadzenia samej ewidencji, jest zwolniony pracodawca w stosunku do pracowników objętych systemem zadaniowego czasu pracy, pracowników zarządzających w imieniu pracodawcy zakładem pracy oraz pracowników otrzymujących ryczałt za godziny nadliczbowe lub za pracę w porze nocnej nie ewidencjonuje się godzin pracy, w wypadku tych pracowników ewidencja jest prowadzona w pozostałym zakresie.
Tym samym pracodawca odpowiednio musi odnotowywać liczbę godzin pracy, w tym uwzględniając nadgodziny, gdy pracownik odbiera czas wolny za nadgodziny zobowiązany jest do wprowadzenia oznaczenia odbioru czasu wolnego za nadgodziny oraz nanoszenia tejże informacji w odpowiednich dniach, w których odbiór faktycznie nastąpił.
Jeśli takie elementy masz wprowadzone do listy obecności to jest to błąd. Lista obecności nie jest dokumentem pracowniczym i nie może zastępować ewidencji czasu pracy.
Pozdrawiam, Karolina Niedzielska
Swój wpis oparłam o niniejsze źródło: https://www.rp.pl/historia/art9607971-joachim-knychala-frankenstein-z-bytomia